ostatnio byliśmy...

Piknik historyczny-Porabka

Noc Muzeów-Kostrzyn

Österreich - Das ende

Na Pragę

Operacja Kozica

Bój o Kołobrzeg

Arnswalde w ogniu

Cunzendorf unter dem Walde 1945

Lettland 1944

nasz udział w filmach:


Untitled Document

:: Wieczór Wrocławia

13 lutego 2009 roku, na łamach "Wieczoru Wrocławia" - dodatku do gazety Polska Gazeta Wrocławska, pojawił się artykuł Katarzyny Kroczak, pod tytułem "Chłopcy bawię sie w wojnę", ukazujący działalność naszej grupy.

Chłopcy bawią się w wojnę
Katarzyna Kroczak

Kiedy biegniesz na linii frontu, a obok ktoś wysadza bunkier, podmuch zwala z nóg. Grudy ziemi uderzają w hełm. Serce bije jak oszalałe. I choć to nie jest prawdziwa bitwa, a jedynie rekonstrukcja, jeśli nie uważasz, odniesiesz rany. Prawdziwe.
Wywołują skrajne emocje. Bo sporo tu fascynacji historią i typowo męskiego zamiłowania do militariów. Ale wielu kojarzą się też z mało chlubnym okresem w historii Wrocławia.

Grupa Rekonstrukcji Historycznej Festung Breslau chce odkrywać to, o czym długo nie mówiono. Bez oceniania i zbędnych komentarzy.
- To dzieje miasta, które kochamy. Dlaczego nie mamy ich poznać? - pyta Michał Tuz, założyciel i szef GRH a także plutonowy, pseudonim "Miki".

Wszystko zaczęło się sześć lat temu na spotkaniu w studenckim Kalogródku, gdzie toczyły się burzliwe rozmowy kilku zapaleńców. Chcieli połączyć odkrywanie dawnego Wrocławia z porządną wiedzą historyczną oraz pasją do mundurów i broni. Dziś jest ich 22.
- Kandydaci stale pukają do naszych drzwi, ale mamy bardzo surowe wymagania - mówi Krzysztof Zalewski, student psychologii i "Meyer", plutonowy.

By zostać członkiem GRH, trzeba wziąć udział w przynajmniej trzech wydarzeniach, podczas których jest się bacznie obserwowanym.
- Nie chcemy osób, które za bardzo się "wkręcają". Nie potrafią oddzielić rzeczywistości od fikcji i mają ciągoty nazistowskie - tłumaczy szef grupy. Do tej pory zdarzył im się tylko jeden taki delikwent. - Jak ktoś chce wychwalać Adolfa Hitlera, niech ogoli głowę, kupi glany i trzyma się od nas z daleka - deklarują.

Ich fascynacja nieraz spotyka się z niezrozumieniem pamiętającego wojnę pokolenia.
- Mój dziadek, który służył w Ludowym Wojsku Polskim, kompletnie nie pojmuje, dlaczego to robię. Nie jestem w stanie i nie zamierzam na siłę przekonywać go, że poznaję w ten sposób historię - przyznaje Krzysiek, którego drugi dziadek służył w Wehrmachcie.

Ojciec Michała sam pamięta okupację. Kiedy zobaczył go w umundurowaniu, zaczął upominać.
- Zaskoczył mnie. Powiedział, że Niemcy nosili chlebak po innej stronie - wspomina. Pokazuje mu więc kolejne "łupy" i słyszy mnóstwo historii: że właśnie takim bagnetem ojciec był okładany, albo że pamięta dźwięk z tej broni.

Kiedyś, gdy ich koledzy brali udział w rekonstrukcji bitwy w Wielkopolsce, starszy człowiek opowiadał im o karabinie Mauser.
- Rozłożył naszą replikę na części i złożył niemal z zamkniętymi oczami. Autentycznie cieszył się, że kogoś interesuje jeszcze jego wiedza - przypomina sobie Michał. Innym razem, także podczas rekonstrukcji bitwy, dostali reprymendę od innego byłego żołnierza, który zwracał im uwagę, że niemieckie wojsko chodziło idealnie "but w but".
- Rzucił nam jeszcze, że jak już coś robimy, to żebyśmy robili to porządnie - opowiada Krzysiek.

Wzięli to sobie do serca. Dziś mają musztrę jak należy, komendy są wydawane po niemiecku, jeżdżą na całodzienne manewry, by szkolić swoje umiejętności. Po ostatnich, pod Namysłowem na Opolszczyźnie, mieli zakwasy jak po maratonie. Ale opłaca się. Ich marka jest już kojarzona w kraju.

Festung Breslau walczą w rekonstrukcjach powstania warszawskiego, bitwy nad Bzurą, D-Day, jeżdżą do Poznania, Gdańska, Darłowa, Krakowa, Torunia. Marzy im się Wrocław, ale szanują fakt, że mogłoby to spotkać się z ostrym protestem mieszkańców.
"Meyer":
- Szkoda, bo inne miasta już zrozumiały, że to lekcja historii na żywo, która przyciąga rzesze widzów.
"Miki":
- Jak chodzę po Wrocławiu, widzę takie miejsca, które idealnie zagrałyby w rekonstrukcji. Zajezdnia Borek na przykład. A tu nic z tego...

Na razie więc grają w filmach.
- Mamy już na koncie "Tajemnicę twierdzy szyfrów", rosyjskiego "Dywersanta", niemiecką produkcję "Ostatni lot Bestii" czy projekt reżysera żydowskiego pochodzenia "Moje życie", opowiadający o getcie - wymienia Krzysiek.

Występowanie przed kamerą nie jest może superdochodowym zajęciem, bo stawki za dzień wynoszą góra 300 złotych, ale zawsze wystarczy na dokupienie kolejnego sprzętu. Bo powiedzenie, że mężczyźni zawsze pozostają dziećmi, tylko zabawki mają nieco droższe, sprawdza się w ich przypadku.

Podstawowy ekwipunek to koszt około 2 tysięcy złotych, dobre wyposażenie i mundur to już około 5-7 tysięcy.
- Ale można wydać i kilkanaście - śmieje się Michał. Oczywiście, wszystko to repliki. - To dziś potężny biznes. Mundury produkowane są nawet w Chinach - przyznaje Bartosz Borzyński, pseudonim "Vasylij", starszy szeregowy w sekcji rosyjskiej GRH, która odtwarza 272. pułk strzelecki 218. dywizji strzeleckiej.

Koledzy żartują, że ma prościej, bo pod koniec wojny, czyli w czasie, który próbują odtworzyć, żołnierze Armii Czerwonej mieli mnóstwo rzeczy zdobycznych. Nikt nie dziwi się więc drobnym odstępstwom w jego wyposażeniu. Co innego Niemcy. Tu nawet kamuflaże to kilkusetstronnicowy podręcznik. Wszystko musi być dopracowane.
- By potem nie było jak w niektórych filmach, gdzie widać te same czołgi grające i rosyjskie, i niemieckie albo broń, która weszła do produkcji kilkanaście lat później - wymienia Bartek.

Ich wiedza i zbiory są tak potężne, że oprowadzają wycieczki po Wrocławiu, są zapraszani do szkół. - Kiedyś bałem się takiego spotkania z młodzieżą, ale "kupiłem" ich szybko, pokazując oryginalny pojemnik na prezerwatywy dla żołnierzy Wehrmachtu - wspomina Michał.

Za jego kolekcję hełmów, którą prezentował na wystawie w Osówce, pewien turysta chciał zapłacić kilka tysięcy euro. Nie zgodził się. Ich wartość stale rośnie.
- Tylko tak mogę wytłumaczyć swojej narzeczonej te zakupy. Jako inwestycję - śmieje się "Miki". Bo ich dziewczyny w ogóle nie mają łatwego życia. Kolejne manewry chłopaki planują w sobotę w Wałczu. Będą taplać się w błocie i strzelać. A to przecież walentynki.

powrót

Celem niniejszej witryny internetowej jest tylko i wyłącznie prezentacja działalności Stowarzyszenia Grupa Rekonstrukcji Historycznej Festung Breslau. Witryna ta w żadnym wypadku nie ma na celu propagowania ideologii totalitarnych i w żaden sposób nie jest związana z przekonaniami członków ww. Stowarzyszenia. Przedmioty zawierające symbole ustrojów totalitarnych, prezentowane na niniejszej witrynie, mają jedynie wartość historyczną, dokumentacyjną i poznawczą.

artykuły:


Ucieczka ze stalinowskiego raju


Kobiety w RKKA


Oficerowie polityczni w Armii Czerwonej


Niespokojna emerytura


Sto Gram


Radar i sowieckie myśliwce nocne


Fotografia wojenna


Francuzi w WH i SS


Deutsche Feldpost


Jednostki turkiestańskie w WH i SS


Prasa w Breslau

życie grupy: